Ryszard Bińczyk – poeta, prozaik, gawędziarz, śpiewak, pasjonat gromadzący pieśni i melodie ludowe – jest jednym godnych przypomnienia twórców. Urodził się 3 kwietnia 1922 roku w Rawie Mazowieckiej. Zmarł 9 listopada 1991 roku w Tomaszowie Mazowieckim. Pochowany został na tamtejszym cmentarzu katolickim przy ul. Smutnej. Pochodził z rodziny robotniczo-chłopskiej. Ojciec Wincenty urodził się w Królowej Woli k. Tomaszowa Maz., matka Agnieszka Rybiak wywodziła z pobliskiej wsi Świńsko. Rodzice poszukując pracy, często zmieniali miejsce zamieszkania (Spała, Otwock, Warszawa), a w 1935 osiedli w Tomaszowie Maz. Ryszard od dzieciństwa ładnie śpiewał, odziedziczając talent po ojcu. Na całe życie zapamiętał słowa ojcowej kołysanki: Rośnijze malutki synku mój milutki, // Bedzies sobie hasał i owiecki pasał1.
Naukę rozpoczął w Otwocku, a sfinalizował w Tomaszowie Maz. Ukończył siedem klas szkoły powszechnej i trzy zawodowej. Terminował też u rymarza, zyskując dyplom czeladnika, a po II wojnie światowej podjął pracę jako rymarz w Zakładzie Artykułów Skórzanych w Tomaszowie Maz. W 1946 roku wstąpił do działającego tam zespołu teatralnego. W 1957 zgłosił akces do zespołu ludowego, funkcjonującego w ramach Międzyzakładowego Domu Kultury przy Mazowieckich Zakładach Przemysłu Wełnianego „Mazovia” w Tomaszowie Maz., gdzie występował jako śpiewak, gawędziarz, głosił „słowo mówione” (konferansjerka) i zabawiał widzów dowcipami. Pisał również dla zespołu teksty „śpiewek”, „układał” widowiska i różne „składanki”. Dokumentował foklor regionu rawskiego, opoczyńskiego i brzezińskiego.
W 1966 roku „jego” zespół zakwalifikowano na Dożynki Tysiąclecia (Stadion Dziesięciolecia w Warszawie), potem występował na dożynkach centralnych w Opolu (1971), Bydgoszczy (1972), Białymstoku (1973) i Poznaniu (1974). Podczas tych imprez współpracował z autorem radiowych audycji muzycznych i pasjonatem folkloru Władysławem Byszewskim; prezentował się z kapelą sióstr Knapik z Prądnika Korzkiewskiego (Krakowskie), kapelą „Stachów” z Krosna i kapelą Józefa Górowskiego „Pogórzanie” z Jastrzębia (Pogórze Ciężkowickie). Z wybitnym gawędziarzem ludowym Kazimierzem Maurerem prowadził finał Wielkiego Konkursu Folklorystycznego Ziemi Łódzkiej (1969). Ponadto prowadził występy kapel i zespołów tanecznych w trakcie świąt „Głosu Pracy” (1967) i „Głosu Robotniczego”. Uczestniczył w Rewii Kapel i Zespołów Ludowych w Sieradzu i Tomaszowie Maz. (1974, 1975), Tomaszowskiej Estradzie Robotniczej (1976), „cepeliadach” (Kraków, Łódź, Zakopane) oraz Ogólnopolskim Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym (1982). Brał udział w audycjach Polskiego Radia (Warszawa 1970, Łódź 1971). Liczbę swoich występów oceniał na ponad pięćset.
W 1977 roku został przyjęty do Stowarzyszenia Twórców Ludowych. Był wiceprzewodniczącym i sekretarzem Oddziału Piotrkowskiego STL. Jego wiersze i utwory prozatorskie ukazywały się na łamach „Biuletynu Informacyjnego STL”, „Twórczości Ludowej” oraz w antologiach: Gruszo polna graj na wietrze. Zbiór wierszy poetów lud., oprac. P. Płatek, słowo wstępne A. Brzozowska-Krajka, Lublin-Kraków 1980; Wieś tworząca. Pory roku w poezji lud., wybór, słowo wstępne i oprac. R. Rosiak, t. 7, Lublin 1983; Ojczyzna. Antol. współczesnej poezji lud., wybór, oprac. i posłowie S. Weremczuk, Lublin 1987; Wieś tworząca, wybór, słowo wstępne i oprac. A. Brzozowska-Krajka, t. 8, Lublin 1990; Wołanie z ziemi. Antol. jednego wiersza lud. poezji religijnej, zebrał, oprac. i słowem wstępnym opatrzył D. Niewiadomski, Lublin 1991 (druk bibliofilski, pierwszy egzemplarz wręczono Janowi Pawłowi II w Łomży 4.06.1991); Prowadź nas w jasność. Antol. lud. liryki religijnej, zebrał, oprac. i słowem wstępnym opatrzył D. Niewiadomski, Lublin 1994; Pobożnych diabeł kusił. Antol. nadnaturalnej prozy lud., zebrał, oprac. i wstępem opatrzył D. Niewiadomski, Lublin 1998. W serii „Wizytówki Stowarzyszenia Twórców Ludowych” opublikowano broszurkę poetycką R. Bińczyka, wybór, oprac. i wstęp D. Niewiadomski, Lublin 1986.
W organizowanym przez STL prestiżowym Ogólnopolskim Konkursie Literackim im. Jana Pocka otrzymał Bińczyk wyróżnienia w prozie (1979) i poezji (1980, 1981). Otrzymał też wyróżnienie za prozę w rozpisanym z okazji 400-lecia Zamościa konkursie „Zamojszczyzna” (UW w Zamościu, STL, 1980). Został uhonorowany Medalem 40-lecia Polski Ludowej (1984), Odznaką Zasłużony Działacz Kultury (1986) oraz odznakami racjonalizatora produkcji (1972) i wzorowego strażaka (1973), należał bowiem do OSP. Jego działalnością artystyczną interesował się Jan Piotr Dekowski i Wojciech Siemion. Informacje o występach estradowych Bińczyka ukazały się m.in. w „Dzienniku Łódzkim” (17.10.1975), „Gazecie Piotrkowskiej” (12.03.1976), „Głosie Pracy” (16.09.1967; 20.05.1968), „Głosie Robotniczym” (1970, 1974) i „Przyjaciółce” (23.09.1971). Wspomniano o nim w publikacji Folklor ziemi łódzkiej, oprac. J.P. Dekowski, A. Szrama, Warszawa 1970. Sylwetkę przedstawiono w cyklu „Poeci i pisarze ludowi” („Chłopska Droga” 1982, nr 49) oraz druku jubileuszowym W. Bogurat i M. Pająka, Mistrzowie tradycji. Twórcy ludowi Oddziału Piotrkowskiego Stowarzyszenia Twórców Ludowych w Tomaszowie Mazowieckim w 40-lecie działalności (Tomaszów Mazowiecki 2016).
Bińczyk cel swojej aktywności widział w propagowaniu kultury „nieznanego człowieka, chłopa polskiego, który wiele potu wlał w uprawianą ziemię, użyźnił ją pracą i jeszcze znalazł czas na tworzenie”. Uważał, że jest właśnie jednym z „setek” takich ludzi i tak jak oni „dodaje swoją cząstkę do wielkiej rodziny twórców wsi”. Pragnął „ukazywać i ocalać piękno wsi”, ulepszać świat, wzbudzać „uśmiech ludzi” oraz oddawać pełnię uczuć – od radości do rozpaczy. Dążył do prostoty przekazu i przyjął założenie, że jego utwory będą niezależne myślowo, bezkompromisowe. Powiadał: „Moja poezja jak ten kamień polny // Nieszlifowana i twarda // Jak wicher szalony zawsze wolna // Niezwycięzona i harda” (Moja poezja).
W wielotematycznym, różnorodnym gatunkowo i obfitym tekstowo pisarstwie Bińczyka wyróżnia się proza, a następnie tzw. „śpiewki” (określenie autora), czyli utwory oparte na motywach, formułach i rytmice pieśni ludowych. Część z nich nawiązuje do autentycznych przyśpiewek ludowych, dotyczą z reguły przekomarzań między dziewczynami a chłopcami i są rozpisane na głosy żeńskie i męskie, co ma praktyczne znaczenie dla wykonawców. Z kulturą ludową łączą się oprócz tego widowiska folklorystyczne o udramatyzowanej akcji.
Proza jest na wskroś autentyczna, ma – podobnie jak „śpiewki” – rodowód i profil ludowy, wywodzi się w dużej mierze z folkloru. Teksty prozatorskie powstawały wedle autora z „zasłyszenia od starszych” lub wskutek samodzielnego ułożenia na podstawie znajomości wiejskich realiów, chłopskiej mentalności i kultury. Ich optyka skierowania jest przeważnie w przeszłość. Gatunkowo dominują gadki, czyli krótkie, dynamiczne opowiadania humorystyczno-satyryczne. Nasycone są one formułami języka mówionego i skierowane na odbiorcę, z którym kontakt wpisano w tekst. Zostały napisane w gwarze znamiennej dla pogranicza Łęczyckiego, Mazowsza i Małopolski Środkowej. Tematyka dotyczy przede wszystkim spraw obyczajowych, zawierają scenki z życia rodzinnego i sąsiedzkiego, rzadziej społecznego. Skupiają się m.in. na waśniach i zatargach, mają intencje moralizatorskie.
Ciekawie rysują się gadki z typem osobowym parobka w roli głównej, który okazuje się sprytny i zaradny, wykorzystuje gospodarzy bądź przeciwstawia się wykorzystywaniu (O parobku, co wierszem godoł2; Podchlibki; Parobek, post i święto). Inna relacja: pan (dziedzic) – podwładny (służący) służy ośmieszeniu postaci stojącej wyżej w hierarchii społecznej. Dziedzic jawi się jako człowiek bezbrzeżnie głupi, nie zna się na zarządzaniu swoimi dobrami, intelektualnie nie dorównuje nawet chłopskim synom (Dziedzic i świnia, co się prosiła; Pon dziedzic i pastusek). Co więcej, wśród gadek pojawia się typ „głupiego”, a tak naprawdę mądrego syna, zapewniającego rodzinie bogactwo (Dwa sąsiady i głupi syn). O współczesności traktuje natomiast gadka Most3, obnażająca bezsens socjalistycznego zarządzania i przekaz ostrzegający przed zniesieniem małżeństw, gdyż zakłóciłoby to harmonię życia wiejskiego i ład uniwersalny (Zyniacka).
Interesujące pokłady poznawcze zawierają opowieści wspomnieniowe, powiadamiające o realiach dawnego bytu chłopskiego. Prawie w każdym takim tekście występuje tematyka żywnościowa i motyw biedy. Zdaniem pisarza zdolność pozyskiwania pokarmu determinowała ongiś codzienne zachowania i kształtowała od dzieciństwa świadomość mieszkańców wsi, dla których jajko było symbolem sytości, bogactwa i szczęścia (Kumoter, dzieciska i jojko).
W niektórych przypadkach dochodzi do interferencji gatunkowych. I tak, w opowieściach wierzeniowych motywy demoniczne jawią się w formie typowej dla anegdoty, a dokazujący na ziemi diabeł wydaje się bardziej zabawny niż groźny, oswojony i jako taki właściwy dla rodzimej kultury ludowej („Rudy” djobeł). Z kolei, opowieść wspomnieniowa zyskuje niekiedy zabarwienie ajtiologiczne i równocześnie komiczne (Jak dziod prosalny wynalaz okno).
W prozie Bińczyka spotyka się poza tym utwory utrzymane w konwencji baśni, np. ukierunkowany moralizatorsko przekaz Baśń o promieniu słonecznego serca4, zbudowany według schematu winy i kary, z opozycją dobra i zła oraz ugruntowanym kulturowo motywem pochłaniającej grzeszników ziemi. Ciekawy merytorycznie tekst o bogaczu pragnącym przezwycięzyć śmierć trzeba natomiast rozpatrywać w kategoriach przypowieści (Książę i Anioł Śmierci).
Na pograniczu prozy i poezji sytuują się opowieści wierszowane: wspomnieniowa – ukazująca na kanwie osobistych doznań trud pracy rolnej (Pierwsze żniwa moje) i wierzeniowa o zwierzętach skarżących się w Wigilię na ludzi (Słyszałem raz bydła mowę). W dorobku pisarza są również wierszowane dokumentacje, upamiętniające minione chłopskie obyczaje i zwyczaje (swaty, zabawy wiejskie).
„Śpiewki” znamionuje duża sprawność artystyczna oraz autentyczność formy i treści. Te na wskroś meliczne utwory obfitują w powtórzenia leksykalne (anafory, podwojenia, refreny), słowotwórcze środki stylistyczne (zdrobnienia) i powtórzenia kompozycyjne – paralelizmy, w ramach których twórca zestawia stany przyrody z uczuciami człowieka. Tematyka jest na ogół obyczajowa i erotyczno-matrymonialna (zaloty, utrata „wianka”, ożenek). Żartobliwy wydźwięk mają teksty weselne i odnoszące się do „starych” kawalerów (Jestem chłopok z Bogusławic; Panie młody nas za wionecek płać). Zdarzają się refleksyjne ujęcia miłości (Strumyczku ty mój; Świeć księżycu, świeć na niebie; U mojej matusi) i treści agrarne (Oj, żytko5).
Upodobanie do „śpiewek” znalazło uzasadnienie w wierszach, zawierających wypowiedzi o istocie pieśni ludowych. Zdaniem autora pieśń stanowiła integralną część chłopskiej egzystencji, wyrażała emocje ludzi wsi, łagodziła ich los, uszlachetniała, umacniała więź pokoleniową, świadczyła o wrażliwości estetycznej ludu i jego zdolnościach kreacji artystycznych (Fujarecko piknie mi graj). Była zjawiskiem powszechnym, stąd przekonanie, że „Kto nie śpiwa, na tego sie Pan Bóg gniwa” (Ludzie śpiewają).
Bińczyk zachwycał się też folklorem polskim, entuzjazmował festiwalem w Kazimierzu Dolnym i snuł rozważania nad tańcami chłopsko-narodowymi, widząc w nich „znak” ojczystej tożsamości (Krakowiak, Kujawiak, Oberek, Polka6). W dodatku, na podstawie autentycznego materiału kulturowego opracował i opatrzył melodiami widowisko obrzędowe Wyzwoliny na parobka, podkreślając w komentarzu, że ma to przypominać dawne dzieje i przyczynić się do zachowania tradycji przodków, „by młodzi się uczyli” i „ojców swoich nie wstydzili”. A meritum „spektaklu” oddaje wprowadzająca do całości oracja głównego bohatera:
Doprasam sie mości sołtysa i ze wsi całą starsyznę,
Jo juz skońcyłem lat osiemnaście, by wyzwoliły mnie na mężcyznę.
Doprasam jo sie kochane dziołchy, byśta sie przycyniły,
Zebym jo do wos beł przygarnięty, byśta sie za mną stawiły.
Doprasam jo sie i parobcaków, do siebie mnie stawiejta,
Ze zadnej zabawy, co dlo wos będzie, juz mnie nie wyganiejta.
Juz jo sie zgadzam na wszystkie męki, ostym, pokrzywami kolicie,
Bo tradycja to przekazuje z pokolenia na pokolenie.
Długo cekołym na wyzwoliny, jaze osiemnaście roków.
Wszystko wytrzymom, jestem gotowy do tego nowego kroku,
Ino wos prose, co mi kazeta, to jo se ta przysposobie,
Zeby nie przynieść wstydu rodzinie, caluchnej wsi i sobie.
Utwory utrzymane w konwencji folklorystycznej nie są wyłącznym rodzajem twórczości Bińczyka. Jest on autorem wierszy osobistych, religijnych, społecznych, patriotycznych, traktujących o naturze, ziemi i pracy rolnej. Nie stronił od przekazów satyrycznych, poświęconych swojemu regionowi, okolicznościowych i dedykacyjnych.
W liryce osobistej na tle nostalgicznego obrazu dzieciństwa pojawia się wizerunek domu rodzinnego. Ten dom był oznaką ciągłości pokoleniowej, trwała w nim pamięć o przodkach. Był także, mimo niedostatków materialnych, ostoją bytu (Chata7). Rodzina ziemska, stanowiąca odwzorowanie Boskiej, zapewniała bezpieczeństwo. Najważniejszą rolę pełniła matka – opiekunka i powierniczka, która zbudowała silne więzi emocjonalne z dziećmi. Autor snuje wręcz sielankowe wizje tamtej egzystencji i utożsamia ze swoim światem domowym, wioską i okoliczną przyrodą (***Chłopska litania…8). A tę spójnię najdobitniej widać w wierszu wyznaniowym, w którym natura występuje w nadrzędnej funkcji ziemskiego spowiednika: „Spowiadam się tobie ziemi mojej grudko […] Spowiadam się tobie motylku i muszko […] Spowiadam się tobie mój kwiatuszku polny […] Spowiadam się lasom co dokoła szumią” (Spowiadam się…). Twórca jest jednak świadomy, że jego „stary” świat przeminął, zachowując się wyłącznie w pamięci i poetyckich strofach (Pod lasem stoi chatka ma; Zapomniałem jak za pługiem się chodziło).
W optyce „ja” lirycznego jawią się prócz tego refleksje nad przemijaniem. Poeta przejmująco pisze m.in. o starości. Wskazuje na fizyczne doświadczanie tego stanu (drżący głos, kołatające serce, zmarszczki na twarzy) oraz na cierpienia i choroby, obciążające człowieka podczas wędrówki do ziemskiego kresu: „Niosę na plecach ciężar przez moje lata utkany, // Ciężki, nieznośny, twardy […] Gdzie usiąść na spoczynek, gdy nogi okrwawione” (Hej, ty życie moje). Uważa, już urodzenie skazuje na taki los. Doczesną skończoność zamyka nadejście postaci z kosą (Przyszłaś ku mnie).
Wśród wierszy religijnych wyodrębniają się maryjne, bożonarodzeniowe i modlitewne. W utworach maryjnych zaznacza się głębokie zawierzenie i tonacja modlitewna (Ofiaruję ci Matko9). Przedstawione zostają przejawy popularnych praktyk pobożnościowych, m.in. paraliturgiczne modlitwy i śpiewy majówkowe oraz pielgrzymki do sanktuariów maryjnych, w trakcie których trud fizyczny wyraża wewnętrzną duchowość (Maj zielony, maj radosny). Z tradycyjnymi wyobrażeniami ludowymi koresponduje motyw wędrującej wśród pól i błogosławiącej plony Maryi – opiekunki rolników, ukazywanej jako spracowana, zatroskana chłopka.
W lirykach bożonarodzeniowych dominują obrazy Wigilii, prezentowanej w duchu jedności rodzinnej, zbiorowego uniesienia i powszechnego braterstwa. Wielorako upostaciowana „jasność” staje się znakiem ucieleśnionej Boskości. Rozprzestrzeniająca się nowina Narodzenia budzi nadzieję ewangelicznego odnowienia człowieka (Nim w modlitwie wieczornej…10; Wracają w Wigilię). Urzeka widok leśnej choinki, której dekorację stanowią siedzące na gałązkach ptaki, asystę pełnią zgromadzone zwierzęta, a wszystko służy do sformułowania przesłania pokoju. Wierszy typowo kolędowych jest natomiast niewiele, ale warto zauważyć nawiązania do konwencji pastorałkowej (Przyszła mała Dziecina).
Liryki modlitewne przenikają pokorne prośby do Boga o wsparcie doczesne i szczęśliwość wieczną, co wynika z przekonania o miłości i miłosierdziu Najwyższego (Czy Ty mnie Panie usłyszysz?; Kiedy ozłocą ją ranne zorze). Formą wyróżnia się utwór Ojcze nasz dobry11, którego strukturę poeta oparł na osnowie kompozycyjnej i tematycznej kanonicznego tekstu chrześcijańskiego Modlitwa Pańska (Mt 6, 9-13; Łk 11, 2-4). A następnie we frazy tej modlitwy wpisał w imieniu wiernych błagania zanoszone do Stwórcy.
W twórczości Bińczyka nie brak poza tym utworów hymnicznych (Msza moja), tematyki adwentowej i eucharystycznej. Istotne z punktu widzenia wierzącego są deklaracje przynależności do wyznawanej religii oraz apele o jedność chrześcijan (My z pnia ludzkości). Jak zwykle w poezji ludowej, spotykamy wiersze poświęcone Janowi Pawłowi II, w których jawi się On w postaci pielgrzyma, ewangelizatora, zwycięzcy zła i sługi Maryi, a teksty te współbrzmią z przedstawianiem kardynała Stefana Wyszyńskiego jako obrońcy wiary i ojczyzny.
Motywem scalającym tę lirykę religijną jest krzyż – znak zbawienia, dzięki któremu „wszystko będzie […] uświęcone mocą Chrystusa, w imię Boga w Trójcy jedynego”12. Autor uzmysławia, że Bóg stwarzając człowieka, uwarunkował jego los cierpieniem, przypisaniem do krzyża, umożliwiając w ten sposób wstąpienie na drogę ku zbawieniu (Jesteś stworzony). W wypowiedziach o Krzyżu Chrystusowym dochodzi zatem do kontaminacji treści pasyjnych i rezurekcyjnych. Widzimy obrazy Golgoty, męki Jezusa, ale zjawia się też Krzyż Święty pod postacią „drzewa życia”, reprezentując odkupieńczą moc ofiary Chrystusa, wyzwolenie z grzechu (***Krzyżu! Ty jesteś boleści moja…; Najdroższa kroplo; Krzyż tam stoi13).
Wiersze o profilu społecznym charakteryzuje przyjęcie stanowego – chłopskiego punktu widzenia, co prowadzi do akcentów antypańskich, wspominania dworskiego ucisku i krzywd dziejowych (Los chłopa). W optyce współczesnej zauważamy duży sceptycyzm wobec socjalizmu. Minioną opozycję: panowie – chłopi zastępuje opozycja: władza „ludowa” – chłopi i robotnicy. W wielu utworach poeta występuje w obronie robotników, krytykuje narzucany system, demaskuje jego slogany propagandowe, wykazuje szkodliwość kasty partyjno-urzędniczej. W tym kontekście podejmuje refleksję nad sytuacją polityczną w kraju, związaną z powtarzającymi się hasłami „odnowy”, tj. odgórnej reformy ustroju socjalistycznego. Jest pesymistą w ocenie zdarzeń „naprawczych”. Uważa, że eksploatowanych ludzi spotka co najwyżej sprawiedliwość wieczna (Ku tyj odnowie14). Przypomina grudzień 1970 roku, gdy na „gdańskim bruku […] polała się polska krew”. Żąda upamiętnienia pomordowanych robotników i mimo wszystko ma nadzieję, że wystawiony ostatecznie przed Stocznią Gdańską pomnik pojedna Polaków (Stanął tutaj pomnik; Trzy krzyże).
Oczekiwania autora zostały wszakże niebawem zweryfikowane przez stan wojenny z grudnia 1981 roku, stąd pełne goryczy wiersze o czasie niosącym ponownie przemoc i zniewolenie: „Przyszli i zapukali do twoich drzwi // I twarda pięść spadła na twoją twarz // Czekałeś na wolność to ją masz” (Czemu Oni nas dręczą?); „Zajechali czołgami i stanęli na ulicy // Przy płonących koksowych piecach // […] I pytaliśmy czy to są Polacy // Gdy bagnet wbijali nam w serca // Lodem skute sumienia i jak skała ich twarze // Nie słyszą płaczu polskich dzieci // Któż podłość w ich sercach rozniecił […] Czy słońce wolności nam kiedyś zaświeci […]” (Zajechali czołgami).
Takie utwory budziły żywe „zainteresowanie” cenzury PRL-u, wskutek czego w 1981 roku w jej oddziale lubelskim usunięto z gotowego składu „Biuletynu Informacyjnego STL” wiersz W buncie zrodzony (inc. W buncie zrodzony czas nowy nastaje, // Niby jutrzenka ten promyczek świeci), powstały w atmosferze narodzin „Solidarności”. A w 1986 roku ze złożonej do druku przez Zarząd Główny STL „wizytówki” poetyckiej autora wyeliminowano tekst „Co mi możecie zabrać?”, ukazujący skutki oddziaływania komunizmu na człowieka.
Z tematyką społeczną korespondują treści utworów patriotycznych, w których Bińczyk aktualizuje polskie „znaki” tożsamości wspólnotowej (mowa ojczysta, duma narodowa, wzór osobowy Matki Polki, Wisła jako rzeka zespalająca kraj), odwołuje się do rodzimej tradycji heroicznej (kampania wrześniowa, Narwik, Tobruk, Monte Cassino, powstanie warszawskie15), gloryfikuje zdolność poświęcenia życia za ojczyznę, upamiętnia bohaterskich wodzów (S. Czarniecki, T. Kościuszko, J. Piłsudski) i wznawia mity narodowe (racławicki, śpiący rycerze w Tatrach). Sięga także do tradycji martyrologicznej (niemieckie obozy śmierci, tragedia Zamojszczyzny), ukazuje bezmiar cierpienia w naszych dziejach: „Na mojej ziemi mogił miliony // Gdzie jeno spojrzysz, tam krzyże stoją” (Na mojej ziemi). Jako remedium na polską gehennę podaje wartości chrześcijańskie – zbawczą potęgą narodzonego Jezusa otacza więźniów w „pasiakach” i walczących żołnierzy (I grały nam wiatry na drutach; Wzeszła gwiazda nad Tobrukiem), a Maryję utożsamia ze swoją ojczyzną: „Matka Bolesna to moja ojczyzna // Poprzez długie lata zakuta w kajdany […] Matka Bolesna ma koronę cierniową // Z kolczastych druków i polskie pasiaki […] Matka Bolesna, granatami zryta, // Dla nas Polaków jako gwiazda świeci, // Chwałą, cierpieniem, ranami okryta […]” (Matka Bolesna).
W innym aspekcie tematycznym podmiot liryczny kreowany jest na człowieka wsi, dla którego niepodważalnymi jakościami są ziemia, praca i natura, w sumie jego mikrokosmos. I tak, w utworach agrarnych poeta przywołuje pradawne wyobrażenie Ziemi Matki – materii rodzącej i karmiącej, postrzeganej jako świętość. W ramach odwiecznego rytmu życia i śmierci przyjmującej obumarłe „twory” i ponownie wydającej je na świat. Ważna zdaniem autora jest triada: ziemia – słońce – rolnik, umożliwiająca wskutek żyzności gleby, działania ożywczych promieni i pracy chłopskiej budowanie podstaw egzystencji. Fizycznym i zarazem symbolicznym wyrazem tej spójni staje się chleb, będący elementarnym pożywieniem i obiektem kultu (Bochen). Dlatego chleb pojawia się często w liryce Bińczyka, współbrzmiąc z motywami ziarna i kłosów oraz przedstawieniami żniw i dożynek16.
Ostatecznie, wieś w ujęciu pisarza to ziemia i podejmowana od świtu do nocy praca fizyczna. Praca ta budzi uznanie, co oddają sugestywne obrazy zniszczonych ciągłym trudem rąk: „Ręce mówią o swoich cierpieniach […] O swoim bólu opowiadają”17. Poeta ceni również chłopów za tradycyjny styl życia, szacunek dla przodków, umiłowanie ojcowizny i wrażliwość na piękno18. W związku z tym nobilituje wiejską egzystencję, umieszczając ją w sferze sacrum i ogarniając modlitewną adoracją19.
Naturę prezentuje zazwyczaj w cyklu pór roku, wyróżniając ulubioną wiosnę. Zachwyca się rozwojem wiosennej przyrody: kwiatami, drzewami, łąkami, śpiewem ptaków i ekspansją zieleni. Jest przekonany, że dzięki temu świat pięknieje, ginie „dzika szarość” (Chciałbym tę ziemię rękami objąć). Na domiar, zieleń ma dla niego walory nie tylko fizyczne czy estetyczne, występuje w roli symbolu „życia”, „płodności”, „nadziei”, „radości”, „corocznych narodzin natury”20. A wiosna zjawia się jeszcze w paralelnej relacji z polami, pracą i ptakami, nade wszystko ze skowronkiem, który „otwiera” swoim przylotem tę porę, kilka miesięcy towarzyszący rolnikowi i „zamyka” jesiennym odlotem cykl wegetacyjny21.
Chłop se patrzy ku niebu, zdejmuje czapkę z głowy […]
Zagada do skowronka, rankiem znów mnie zawołaj,
Bo ja w tę świętą ziemię rzucam to zboże nasze,
Ja się z rodziną żywię i każdy polny ptaszek.
Dlatego pośród życia mych pracowitych dzionków
Dziękuję ci ptaszyno – podniebny skowronku.
(Pozostały nam jeszcze…)
Uwagę autora wzbudzały też przełomowe chwile dnia: świt i mrok, co ustanawiało podłoże dla nastrojowych opisów przyrody w fazie wschodu i zachodu słońca, w blasku gwiazd i księżyca (Rankiem gdy słonko w czerwieni wstaje; Świt ranny). Wydaje się nawet, że dla poety ważniejsze było piękno natury, np. kontemplowanie dojrzewających zbóż, niż jej użyteczność. A w kategoriach nowatorskich, uwzględniając ówczesną literaturę ludową, należy rozpatrywać wiersze proekologiczne, w których twórca postuluje objęcie ochroną drzew i ptaków oraz protestuje przeciwko zatruwaniu środowiska.
Pewną popularność zyskał Bińczyk z powodu oracji dożynkowych i tekstów okolicznościowych („barbórkowych”, na Dzień Włókniarza, dla straży pożarnej). W lirykach dedykacyjnych uhonorował „ojca” poezji polskiej Jana Kochanowskiego oraz „wybitnych” pisarzy ludowych – Stanisława Buczyńskiego i Jana Pocka. W bliskiej sobie tematyce regionalnej ukazywał w rajskich barwach macierzystą krainę mazowiecką, podziwiał miasto rodzinne, rzeką Pilicę, lasy spalskie i samą Spałę (A ja tobie przesyłam). W wierszach satyrycznych piętnował m.in. kłótliwość, lenistwo, pasożytnictwo, ponownie ośmieszał „starych” kawalerów (Bede starym kawalerem) i demaskował socjalistyczne zarządzanie, w tym „odgórne” przekształcanie rolnictwa.
Nastawiajom chłopa teraźniejsze czasy,
By zacon hodować w polu ananasy.
Na górce pod słońcem, żeby dojrzewały,
Dopiro chłopy by na tym zarabiały.
I o dochodach są jeszcze takie głosy,
Że chłopy by mogły tyż sadzić kokosy. […]
Jo bym ta skrzyżował świnie ze stonogom,
Ich szynki w kryzysie duzo nam pumogom. […]
(Reforma)
W sumie, pisarz z Tomaszowa Mazowieckiego chętnie moralizował, chciał naprawiać charaktery, głosił postulaty braterstwa, dobroci i altruizmu. Był zdecydowanym pacyfistą. W jego poezji dostrzegamy liczne przejawy empatii, wrażliwość na ludzkie cierpienia, zwłaszcza na częste dawniej zjawiska biedy i sieroctwa.
1 Wypowiedzi R. Bińczyka oraz jego utwory bądź ich fragmenty – jeżeli nie zaznaczyłem inaczej – podaję z rękopisu na podstawie materiałów zgromadzonych w teczce osobowej autora (Archiwum STL w Lublinie).
2 „Biuletyn Informacyjny STL” 1981, nr 21-22, s. 26.
3 „Twórczość Ludowa” 1989, nr 1, s. 20.
4 „Biuletyn Informacyjny STL” 1980, nr 20, s. 29; także w: Pobożnych diabeł kusił, Lublin 1998, s. 32-33.
5 Wieś tworząca, t. 7, Lublin 1983, s. 105.
6 Gruszo polna graj na wietrze, Lublin-Kraków 1980, s. 24, 26-28; Ojczyzna, Lublin 1987, s. 191.
7 Gruszo…, op. cit., s. 21; także: Dom to jest potęga; Mój dom – rkps (teczka autorska).
8 Wieś tworząca, t. 8, Lublin 1990, s. 34.
9 R. Bińczyk, „Wizytówki Stowarzyszenia Twórców Ludowych”, Lublin 1986, s. 4.
10 Wołanie z ziemi, Lublin 1991, s. 15-16.
11 Prowadź nas w jasność, Lublin 1994, s. 17-18.
12 R. Guardini, Znaki święte, przeł. J. Birkenmajer, wprowadzenie J. Majka, Wrocław 1982, s. 26.
13 Prowadź…, op. cit., s. 18-19 [dotyczy trzech przywołanych tekstów].
14 Ojczyzna, op. cit.,, s. 188.
15 Piszę do ciebie mateńko, [w:] R. Bińczyk, „Wizytówki…”, op. cit., s. III okł.; wiersz utrzymany w sugestywnej formie listu poetyckiego powstańca warszawskiego.
16 Żniwny wieniec, [w:] Wieś tworząca, t. 7, op. cit., s. 105; Kłos mi na polu zaszumiał; Kośba – rkps (teczka autorska).
17 Ręce – rkps (teczka aut.); Chłopskie ręce, [w:] Gruszo…, op. cit., s. 23.
18 Zapomniana chałupka, [w] Gruszo…, op. cit., s. 22.
19 Modlitwa moja, [w:] Wieś tworząca, t. 8, op. cit., s. 34-35.
20 Rudolf Gross pisze: „Od milionów lat człowiek jest zaprogramowany na ten kolor. […] Człowiek żyje dzięki roślinom […] Bez roślinności byłby zgubiony. Zieleń jest przeto „właściwym” otoczeniem człowieka od początku jego egzystencji”. Dlaczego czerwień jest barwą miłości, z niem. przeł. A. Porębska, Warszawa 1990, s. 166, 167.
21 W przekazach kulturowych skowronek jest m.in. postrzegany jako ptak solarny, symbol „radości” oraz związku nieba i ziemi. J. C. Cooper, Zwierzęta symboliczne i mityczne, przeł. A. Kozłowska-Ryś i L. Ryś, Poznań 1998, s. 246; Leksykon symboli, opracowała M. Oesterreicher-Mollwo, przeł. J. Prokopiuk, Warszawa 1992, s. 145.
Opr. Donat Niewiadomski
WIERSZE RYSZARDA BIŃCZYKA
Co mi możecie zabrać?
Co mi możecie zabrać z mej piersi rozerwanej,
Serce pęknięte z żalu i moje rany krwawe,
Marzenia moje, myśli przez życie rozedrgane
I mojej ziemi serce, i mojej ziemi sprawy.
Co mi możecie zabrać z bolejącej mej głowy,
Może te siwe włosy, które mi pozostały,
Może moje tęsknoty z mojego życia odnowy –
Nikt nie ma do tego prawa, marzenia będą trwały.
Co mi możecie zabrać – te moje ręce twarde,
One wtedy miast pisać automat trzymały,
Były mi tak potrzebne, bo były takie harde,
Dlatego przez te lata przy mnie wytrwały.
Co mi możecie zabrać – te nogi przemęczone,
Które szły przez to życie jako towarzysze drogi
Przez ludzi złych pętane i podle dręczone,
A jednak wytrzymały bolesne, ciężkie trwogi.
Co mi możecie zabrać, czy myśli moje drogie,
Które mi w życiu służą jednością, siłą zwartą.
Choć nieraz idą na mnie te marne czasy srogie,
To na nic wasze zapory, bo myśli me uparte.
Dajcie nareszcie spocząć, bo starość się zbliża,
Dajcie trochę odetchnąć, bo wszystko się zatraca,
Nie róbcie nam nowego z kolczastych drutów krzyża,
Spójrzcie, czy pożyteczna była ta nasza praca.
Z rękopisu, Archiwum STL w Lublinie.
* * *
Nim w modlitwie wieczornej słońce się ukorzy,
Nim się niebo gwiazdami najpierwszymi zatli,
Pójdziemy w świat, na przełaj, wszystkie drzwi otworzyć
Rozmodlonych kościołów i pobożnych kaplic.
Rozbiegniemy się w białej, srebrzystej lagunie,
By odgarniać długie ścieżki do każdego progu,
Aż skończymy, gdy słońce w zachód się osunie
I dzień uśnie w ramionach zorzanych rozłogów.
I śnieg nagle zapachnie wigilijnym sianem,
I Pan Bóg się uśmiechnie znad gwieździstych kaskad;
Rozbudzimy kantyczki, dzwony i organy,
By głosiły nowinę, co wielkością wzrasta.
Wszystkie drogi przed nami otwarte na oścież,
A ścieżka do Betlejem prowadzi na przestrzał,
Światła wyszły przed progi i proszą nas: – Wchodźcie
Wigilią od narodzin w umajone wnętrza.
Pójdziemy wszyscy ławą przez całą szerokość
Szos tłumnych, dróg sierocych, wydeptanych ulic,
Każdy śpiący próg budzić, w każde ciemne okno
Rzucać mirrą, kadzidłem i złotem Trzech Króli.
Aż rozdźwięczą się kroki w nuty mnogich kolęd,
Ciasno stłoczą się ścieżki przed drzwiami kościołów,
Niebo jasne pochyli się nad naszym polem
Jak biały opłatek Boży nad świątecznym stołem.
Bóg się rodzi, hej! Patrzcie, jak niebo goreje,
Nie ma już ni kościołów, ni murów, ni miasta,
Jest tylko jedno wielkie, świąteczne Betlejem,
My i skiby pól naszych w oświetlonych blaskach.
Wołanie z ziemi, Lublin 1991, s. 15-16.
U mojej matusi
U mojej matusi, u mojej, u mojej,
W okieneczku ładniuśki kwiatek sobie stoi;
Oj, da dana, da dana, kwiatek sobie stoi.
Wyjdę na podwórko, z chłopakiem postoję,
A jak będzie trzeba, to krówkę wydoję;
Oj, da dana, da dana, to krówkę wydoję.
Kiej idę po wodę, to śpiewam, to śpiewam,
Stanę se przy studni, słonko mnie ogrzewa;
Oj, da dana, da dana, słonko mnie ogrzewa.
Patrzę, wraca wiosna i ptaszki wracają,
Ja chłopca, a one w ziemi się kochają;
Oj, da dana, da dana, w ziemi się kochają.
Spojrzę ja po sadzie, kwitnie on, oj kwitnie,
Jak już będzie stary, to go dziadek wytnie;
Oj, da dana, da dana, to go dziadek wytnie.
Już tak jest na świecie, co młode, to młode,
A jak stare, traci ze wszystkim urodę;
Oj, da dana, da dana, ze wszystkim urodę.
Z rękopisu, Archiwum STL w Lublinie.
Wionecek
Jakem wiła mój wionecek,
Przysed do mnie kochanecek
I prosił, rącki giął,
Tak my wionek zabrać chcioł.
Wionecek zem se ukryła
I mu grzecnie odmówiłam,
Bo bym sie wstydziła,
Zem sie zaro zgodziła.
Rózne rzecy do mnie gadał
I tak długo mnie namawiał,
Głaskać chciał wionecek,
Oj, tyn mój kochanecek.
Ja mu sie ta tłomacyłam,
W domu wionek zostawiłam,
A un my ta tłomacy,
Ze uwierzy, kiej zobacy.
Na ganecku tak my mówił,
Jesce zadnyj tak nie lubił,
Jaz ukrad wionecek,
Oj, tyn mój kochanecek.
Ja sie straśnie przestrasyłam,
Ze tyn wionek utraciłam,
Miałam go cas długi,
Postaram sie o drugi.
Z rękopisu, Archiwum STL w Lublinie.